Każdy z nas ma pewne wyobrażenie na temat tego, co czyni go szczęśliwym. Jak się jednak okazuje, istnieje zaskakująca różnica pomiędzy tym, o czym myślimy, że nas uszczęśliwi, a tym, co faktycznie potrafi to zrobić.
Zdarzyło Ci się myśleć, że będziesz szczęśliwy, kiedy dostaniesz awans? Albo kiedy przeprowadzisz się do lepszego mieszkania?… No właśnie.
Społeczeństwo ukształtowało nas w taki sposób, że wierzymy, iż określone rzeczy i wydarzenia życiowe uczynią nas szczęśliwymi. Może to być rozpoczęcie studiów na świetnym uniwersytecie, lepsza praca, więcej pieniędzy, ślub z „bratnią duszą” i tak dalej. Ale nauka wskazuje na to, że tego typu przekonania na temat szczęścia zazwyczaj wprowadzają nas w błąd.
Wspominaliśmy już o tym, czym jest szczęście i co definiuje jego poziom. Dzisiaj porozmawiajmy o tym, czym szczęście NIE jest. Trzeba więc obalić trzy bardzo rozpowszechnione mity na jego temat.
Mit numer 1: szczęście to cel
„Szczęście nie jest celem, szczęście jest sposobem na życie”
Wiele osób uważa, że szczęście jest gdzieś tam w świecie, czeka na nas i po prostu musimy je znaleźć. Sposób, w jaki opowiada się o szczęściu, również przyczynia się do wiary, że powinniśmy wziąć ślub, założyć rodzinę, mieć dużo pieniędzy… Więc – w przekonaniu, że wówczas będziemy szczęśliwi – zaczynamy dążyć do osiągnięcia tych wszystkich rzeczy.
Problem polega na tym, że – próbując desperacko osiągnąć wyznaczone przez siebie cele – często kompletnie zapominamy cieszyć się życiem, którego doświadczamy tu i teraz. Jak się okazuje, sama droga do celu jest zazwyczaj o wiele bardziej wartościowa niż fakt jego osiągnięcia.
Psycholog Sonja Lyubomirsky, autorka (“Wybierz Szczęście”), od wielu lat zajmuje się badaniem szczęścia, podkreśla:
„Choć jest to oklepane i brzmi banalnie, szczęście jest przede wszystkim stanem umysłu, sposobem postrzegania i podejścia do siebie oraz świata, w którym jesteśmy osadzeni”.
Powód jest prosty: szczęście jest w nas. Nie jest gdzieś indziej, więc nie możemy go odnaleźć. Musimy jednak nauczyć się, jak je dostrzegać, a później delektować się nim w każdej sekundzie życia.
Mit numer 2: żeby być szczęśliwymi, musimy zmienić zewnętrzne okoliczności
Bardzo kuszące jest przekonanie, że jeśli zmieni się coś w okolicznościach mających wpływ na nasze życie, nasz poziom szczęścia drastycznie wzrośnie.
Jeśli będę mieć wymarzony dom i pracę, jeśli się przeprowadzę, jeśli wezmę ślub, jeśli będę zdrowy/zdrowa, jeśli będę przystojny/ładna – wtedy dosięgnie mnie szczęście.
Prawdą jest, że każde z tych zdarzeń nas uszczęśliwi. Ale po pierwsze nie tak bardzo, a po drugie nie na tak długo, jak na to liczymy.
Dzieje się tak za sprawą zjawiska nazywanego przez psychologów adaptacją hedonistyczną.
Chodzi o to, że każdy człowiek ma wysokie zdolności adaptacyjne, w związku z czym szybko przyzwyczaja się do dobrych rzeczy, które go spotykają i wkrótce po tym, jak ich doświadczy, wraca do poziomu szczęścia sprzed danego wydarzenia. Jednocześnie podnosi to też poprzeczkę, jeśli chodzi o kolejne wydarzenia, które mają wywołać stan szczęścia. Oznacza to, że w miarę osiągania kolejnych celów takich jak większe zarobki czy przeprowadzka do lepszego domu rosną też nasze pragnienia.
Z badań wynika, że zmiana okoliczności wpływających na nasze życie odpowiada za około 10 procent odczuwanego przez nas szczęścia. Zamiast więc skupiać się konkretnie na tym jednym czynniku, warto zrozumieć, co faktycznie wpływa na podniesienie poziomu szczęścia. Nie przekładaj tego na potem – odpowiednim momentem na to, by poczuć się szczęśliwym, jest TERAZ.
Mit numer 3: albo masz to w sobie, albo nie
„Szczęście nie jest czymś gotowym. Jest wynikiem Twoich własnych działań”
– Dalajlama
Zastanawialiście się kiedyś, jak to możliwe, że bliźnięta wychowane przez tych samych rodziców w tych samych warunkach, potrafią tak bardzo się od siebie różnić? Jedno z nich może być marudne, pesymistycznie nastawione do życia i ciągle z niego niezadowolone, a drugie – radosne i podchodzące do wszystkiego optymistycznie. Może skłonić nas to do myślenia, że ludzie albo są szczęśliwi, albo nie. Jak mówi Lyubomirksy: „albo masz to w sobie, albo nie”.
Faktycznie mamy w sobie coś na kształt genetycznie zakodowanego poziomu szczęścia – takiego, który jest dla nas naturalny. ALE nauka wskazuje na to, że ta genetyczna predyspozycja przyczynia się jedynie do 50 procent odczuwanego przez nas szczęścia.
Ponieważ od okoliczności zewnętrznych zależy około 10 procent szczęścia, pozostaje wciąż 40 procent… i to jest ta część, nad którą powinniśmy pracować. 40 procent szczęścia jest w naszych rękach. To dużo. Z badań wynika, że postępując zgodnie z określonymi strategiami możemy znacząco wpłynąć na to, jak szczęśliwi się czujemy.
Sonja Lyubomirsky podkreśla:
„Badania dowodzą, że jeśli włożysz w to pracę, możesz stać się szczęśliwszym niezależnie od tego, jaki jest Twój genetyczny poziom szczęścia. Prawdopodobnie nie skoczysz od razu na skali szczęścia od 1 do 10, ale będziesz szczęśliwszy. Wymaga to zaangażowania i wysiłku – tak jak osiągnięcie każdego innego znaczącego celu w życiu”.
Każdy może stać się szczęśliwszy. Może to właśnie czas na to, żeby przestać gonić za szczęściem, a zacząć je praktykować. Codziennie. Niech wejdzie nam to w nawyk.
Jak? O tym porozmawiamy już następnym razem.
Pytanie na dziś brzmi: co Twoim zdaniem uczyni Cię szczęśliwym?
Pozdrawiamy serdecznie,
Irina i Dawid